Podziel się
Aneta Grzyb. Autorka kolekcji NOM JEWELS. Subtelnych portretów kobiet utkanych z naturalnych kamieni szlachetnych. Kobiet, które wzbogacają swoją energią i podbiją naturalne piękno i siłę.
Z Anetką znamy się w zasadzie kilka lat. Orbitowałyśmy wokół siebie w przestrzeni mojej restauracji w Starym Podgórzu. Po to, aby w którymś momencie nasza relacja nabrała barw.
Kim jesteś?
Kobietą, czego przestałam się wstydzić dopiero niedawno. Zawsze się nią czułam, ale byłam nauczona nie obnosić się ze swoją kobiecością.
W początkowej fazie relacji jestem słuchaczem. Daję czas i przestrzeń nowej osobie, aby upewnić się czy chcę się do niej zbliżyć. Z wybranymi tworzę wyjątkową atmosferę lojalności i zażyłości.
Z natury jestem strategiem, a może poprawne będzie sformułowanie strateżką. Mam swoistą orientację pośród nieładu, rozumiem to jako zdolność do kreowania alternatywnych sposobów działania, do dostrzegania w złożonej codzienności powtarzających się schematów.

Jakie cele stawiasz sobie w pracy, w życiu prywatnym?
w pracy –
Skupiam się na budowaniu społeczności kobiet wspierających się wzajemnie swoją samoświadomością, wiedzą, umiejętnością, emocjonalnością. Stąd pomysł na utkanie portretów kobiet z kamieni szlachetnych, które w swojej naturze niosą unikalną moc.
w życiu osobistym –
Chcę się coraz szczerzej i głośniej śmiać, prowadzić z mężem sprośne dialogi, po prostu odpuścić myślenie, że czegoś mi nie wypada. Oswoić swoje ograniczające przekonania, pokochać je i przeramować do aktualnej rzeczywistości.
Przestać się bać, a żyć swoją pełnią!
Zawsze wierzyłaś w to, że uda Ci się osiągnąć cele? Czy to przyszło z czasem? Co najbardziej Cię motywuje?
W dzieciństwie przepływałam wiele godzin, każde zawody domykałam na podium. Zatem naturalnie nauczyłam się, że pracą osiągnę zamierzony cel. Nawet bycie dyslektykiem nie zachęciło mnie do odpuszczania. Potrafiłam jedno słowo — którego pisowni nie mogłam zapamiętać – skrobać ołówkiem po sto lub dwieście razy, aby je w sobie poczuć.
Zresztą ten można powiedzieć defekt stał się moim potencjałem. Będąc w liceum samodzielnie wypracowałam kilka, a może i kilkanaście technik nauczania i szkoliłam znajomych jak mogą przyswajać wiedzę.
Motywowało mnie osiągniecie swoich celów, jak i udowodnienie innym, że potrafię śięgać gdzie chcę.
Wystarczyło, że wuj – profesor fizyki jądrowej – rzucił hasło „ baba fizyki nigdy nie zrozumie”, a ja potrafiłam zgarnąć od niego przepastne tomy książek naukowych i zakończyć edukację licealną z zakresu fizyki z oceną celującą.
Dziś moim motywatorem jest samozadowolenie, szczęście, spokój. Tylko w takie projekty się angażuję.
Etap, na którym aktualnie jesteś (osobisty, zawodowy)
Poczułam wolność, gdy pozwoliłam sobie odpuścić pełną kontrolę. Nad codziennością moją i dzieci. Nie przyszło mi to łatwo. Oswajałam się z tą umiejętnością na terapii, na którą zdecydowałam się podczas poważnej choroby córki.
Porzucić kontrolę znaczy dla mnie zaprzestanie ciągłego myślenia jak być perfekcyjną, podejmowania tylko tych najlepszych decyzji, stałego planowania na każdą ewentualność.
I tak końcem ubiegłego roku sprzedaliśmy z mężem firmę, którą prowadził przez 24 lata. Porzuciliśmy znany rynek, aby otworzyć się na nowe.
Jesteśmy zatem na otwartym morzu, mamy plan dopłynąć do brzegu. Ale pierwszy raz w życiu jest mi obojętne czy to będzie Hiszpania, Portugalia, czy Bali:) Wiem, że podążamy w stronę ciepła i tyle wytycznych mi wystarcza.
To lekcja zaufania sobie, swoim wrodzonym talentom. I czas na wzmożony ich rozwój.
Zawodowo rozwijam autorską markę. Lubię zarządzać, kreować. Ale wykonywanie tych pomysłów oddaję innym. Mój talent dobierania osób z którymi wzajemnie się inspirujemy, dzielimy dobrem jest tu kluczowy. Do zespołu dobieram osoby, które mają odpowiednią wiedzę, jak i kompetencje miękkie.

Czym dla Ciebie jest konkurencja?
Jest rzeczywistością. Jakoś nigdy nie odczuwałam w stosunku do niej szczególnego lęku. Wręcz przeciwnie, z perspektywy czasu myślę, że ta konkurencja czerpała z moich pomysłów. Ja sama od siebie czułam potrzebę podnoszenia poziomu moich usług, dla własnej satysfakcji.
I myślę, że realizowałam w ten sposób swoją żółć charakterologiczną. Lubię być gwiazdą, która błyszczy wśród koneserów. Nie dla wszystkich, bo mam przekonanie, że to byłoby dla mnie męczące.
Kto, co cię inspiruje? Kim jest, czym jest?
Inspiruje mnie bezmiar, przestrzeń jaką odczuwam siedząc na brzegu morza i patrząc w stronę horyzontu. Ten bezkres i jego siła.
Także pewien lekarz medycyny chińskiej. Pociąga mnie jego spokój, wolna wola jaką pozostawia swojemu pacjentowi. Ta umiejętność, że potrafi pokazywać drogę do zdrowia, ale nie popycha kijem.
Córka i syn. Oboje są moją inspiracją do wewnętrznego rozwoju.
Gdybyś spotkała siebie sprzed pięciu lat – co byś sobie młodszej powiedziała?
Pięć, to wydaje mi się tak niedawno!
Może powiem sobie trzydziestoletniej – Odpuść! To perfekcyjne planowanie i działanie wyniszczy Ciebie i Tobie najbliższych. Skostniejesz, pozbawisz się radości życia.
A czy z drugiej strony, jeżeli Ty w tej chwili spotkałabyś siebie starszą o 5 lat, czy posłuchałabyś jej rady?
Tak! Już dziś wiem, że tak.
Z jakiego swojego dotychczasowego osiągnięcia jesteś najbardziej dumna?
Jednego? Jestem dumna z wielu!
Ale jedno z mocniej rozpromowanych – ponad 20 lat temu stworzyłam program adaptacji niemowląt do środowiska wodnego. Dla jasności – jestem fizjoterapeutką, a dodatkowo instruktorką sportu ze specjalnością pływanie.
Opracowałam program w pełni samodzielnie. Nie miałam lęku przed działaniem, popełnianiem błędów. Wnikliwie obserwowałam niemowlęta i ich rodziców – bo to praca zespołowa – i modyfikowałam.
Naturalnym etapem było dla mnie nie tylko prowadzenie zajęć w wodzie z niemowlętami, ale i sprzedawanie programu w formie szkoleń dla instruktorów. Bycie mentorką, to mnie łechtało!
Co uważasz za największe wyzwanie dla współczesnej kobiety?
Daję przestrzeń dowolności. Każda z nas jest inna, ulepiona z innych doświadczeń. Każda inaczej postrzega swoje wyzwanie. Zatem nie podam Ci odpowiedzi za nas wszystkie.
Jakie dobre nawyki w sobie pielęgnujesz?
Pielęgnuję uważność na swoje potrzeby. Od kilku lat używam tylko naturalnych, wegańskich kosmetyków, bo dostrzegam w tym pozytywny wpływ na moje zdrowie.
Dodatkowo wróciłam do systematycznego ruchu, aby uelastycznić swoje zastane ciało.
Te płaszczyzny zaniedbałam najbardziej starając się być perfekcyjną mamą, panią dyrektor, czy później współwłaścicielką firmy.

Co jest najlepsze w byciu kobietą?
Odczuwanie.
Ta emocjonalność dająca szeroki wachlarz doświadczania na sobie samej.
Co w sobie lubisz?
Słowność. Daję w nim konkretną siebie.
Na co Twoim zdaniem szkoda czasu?
Na gdybanie, zbyt długą analizę. Wolę spróbować i już znać odpowiedź.
Kim jest pięć osób, z którymi spędzasz najwięcej czasu?
Pięć, to dla mnie dziś dużo.
Najwięcej czasu spędzam z mężem. Wynika to z faktu, że lubię jego towarzystwo. Dajemy sobie przestrzeń na mocne rozmowy, które nas obojga rozwijają. Lubię słuchać jak postrzega rzeczywistość. Uwielbiam jego umiejętność nauki, logicznej analizy, a przede wszystkim jego żartobliwe teksty i aktorskie zdolności.
Pozostały czas spędzam z kobietami z którymi współpracuję, a te jak już wiesz mają w sobie wyjątkowość. Każda inną, ale łączy je jedno – wyzwolenie z wtłoczonej nam zasady bycia grzeczną.
Czy masz dla siebie wystarczająco czasu? Jak pielęgnujesz bycie dla siebie?
Teraz już tak. Zakończyłam etap bycia stale najważniejszą i niezastąpioną.
Dbam o siebie dając sobie czas na wino i rozmowy z kobietami. Czerpię z tej wymiany energii, słów, doświadczeń. Cieszy mnie fakt, że potrafimy się wspierać, inspirować.
Twój ulubiony cytat rozwojowy: „…
Słowa szybko zapominam. Kształtuje mnie odczucie z jakim pozostaję po ich usłyszeniu. Rozwijam się, gdy słyszę w słowach wolność, możliwość, akceptację. Wtedy moja głowa i ciało chcą rozpocząć swobodny ruch w ich kierunku.
Anetko, dziękuję Ci, że podzieliłaś się Sobą.

Podziel się swoją myślą